Pierwszy Rok

Trzecia ma już rok. Będziemy wkrótce rodzinnie świętować z tej okazji. Moje przemyślenia:

  • każdego dnia wciąż na nowo muszę sobie przypominać o tym, że szczęśliwe życie (moje i innych) jest sumą małych, drobnych decyzji podejmowanych w każdej minucie (a złe decyzje kumulują się i rosną, jak baobaby Małego Księcia)
  • kiedy jest ciężko, bo jest druga w nocy i Trzecia wyje jak diabeł, próbuję złapać się takiej oto mądrości: ta mała dziewczynka potrzebuje mnie najbardziej na świecie, jest sama, jest jej zimno, ma pusty brzuszek albo się czegoś boi, i nie umie sobie jeszcze z tymi strasznymi emocjami poradzić
  • tak naprawdę to mówię tak sama do siebie, a dając Trzeciej trochę swojego ciepła i obecności, jednocześnie wyobrażam sobie, że daję je swojej małej, wewnętrznej „sobie”
  • muszę wymagać od siebie, ale też od innych; nie mogę brać za dużo na siebie, bo tylko ja mogę o siebie zadbać (nikt nie będzie tego robił za mnie) – to bardzo duże wyzwanie i wciąż się uczę, jak zachować równowagę

O siedzeniu w domu

Wczoraj obejrzałam (a właściwie odsłuchałam) pierwszy odcinek drugiego sezonu świetnej serii p. Małgorzaty Wołejko OPs „Chrześcijanka w świecie” na http://dominikanie.pl. Wieszałam wtedy pranie i treść tego filmu doskonale pasowała do sytuacji. Byłam zmęczona po całym dniu z Trzecią i po intensywnym wieczorze ze Starszakami (którzy „zapomnieli” o swoim domowym obowiązku opróżniania pralki, składania suchych i wieszania mokrych ubrań). A tu taki balsam dla udręczonej duszy.

Rzeczywiście, bywam niewidzialna. Dla dzieci i dla męża. Zmęczona jestem niemal od rana. Naprawdę rzadko udaje mi się oderwać od bieganiny, wskoczyć Tacie na kolana i się trochę wypłakać. Zwykle potrafię tylko, w biegu między przewijaniem a myciem podłogi, unieść głowę ku niebu i zauważyć, że Tato uśmiecha się delikatnie, puszcza do mnie oko i mówi: dajesz radę, kochana, ale teraz chodź już do mnie na chwilę i usłysz, co chcę Ci powiedzieć.

Tato czasami mówi rzeczy niewygodne – o tym, że powinnam kochać bliźniego jak siebie samego (jak kochać siebie? – tego nikt nie uczy; wszyscy moi nauczyciele mówili, jak być dobrym, uprzejmym, miłym dla innych, nie dla siebie) więc czas na odpoczynek. A ja, gdy Trzecia zasypia, piję kolejną kawę, przebiegam otwarte zakładki w Firefox-ie i łapię ostatnie komentarze na http://slashdot.org; szybko rzucam okiem na http://reddit.com/r/programming, http://reddit.com/r/java, http://reddit.com/r/clojure, http://reddit.com/r/kotlin i http://reddit.com/r/rust. Nastawiam kolejne pranie, wyklikuję rajtuzy, koszulki czy zeszyty dla starszaków na http://allegro.pl i – o ile sobie przypomnę – upgrade-uję swojego zaniedbanego debiana.

Przede mną wyprawa na spacer z Trzecią – o tak, wtedy rzeczywiście jest chwila, by poważnie porozmawiać z Tatą. Uwielbiam te spacery. Tata czasami połaskocze mnie promieniami jesiennego słońca po twarzy czy obejmie mnie podmuchem ciepłego wiatru, ale i bez tego wiem, ze On jest obok, że mnie widzi, że kocha i chce, abym rosła i rozwijała się właśnie w takich okolicznościach (trzeci macierzyński)

Duża rodzina

W lutym staliśmy się oficjalnie dużą rodziną. Jest nas piątka; wraz z przybyciem Trzeciej ubyło nam trochę snu, miejsca, spokoju. Ale za to przybyło mnóstwo miłości, troski i ekscytacji.

Pierwszy i Druga naprawdę mają teraz co robić (doszło im wiele nowych domowych obowiązków), a mimo to chcą mi asystować przy niemalże każdej czynności przy Trzeciej. Za wyjątkiem wycierania niemowlęcej pupy z żółtej kupki, rzecz jasna.

Wybieramy się na spacer. Po powrocie scratch (strajk nauczycieli, więc młodzież siedzi ze mną w domu) i angielski. Do zobaczenia!