Trzecia ma już rok. Będziemy wkrótce rodzinnie świętować z tej okazji. Moje przemyślenia:
- każdego dnia wciąż na nowo muszę sobie przypominać o tym, że szczęśliwe życie (moje i innych) jest sumą małych, drobnych decyzji podejmowanych w każdej minucie (a złe decyzje kumulują się i rosną, jak baobaby Małego Księcia)
- kiedy jest ciężko, bo jest druga w nocy i Trzecia wyje jak diabeł, próbuję złapać się takiej oto mądrości: ta mała dziewczynka potrzebuje mnie najbardziej na świecie, jest sama, jest jej zimno, ma pusty brzuszek albo się czegoś boi, i nie umie sobie jeszcze z tymi strasznymi emocjami poradzić
- tak naprawdę to mówię tak sama do siebie, a dając Trzeciej trochę swojego ciepła i obecności, jednocześnie wyobrażam sobie, że daję je swojej małej, wewnętrznej „sobie”
- muszę wymagać od siebie, ale też od innych; nie mogę brać za dużo na siebie, bo tylko ja mogę o siebie zadbać (nikt nie będzie tego robił za mnie) – to bardzo duże wyzwanie i wciąż się uczę, jak zachować równowagę